Można powiedzieć, że APTECZKA NA KOKAINĘ I DIAMENTY sprostała pokładanym w niej gwiazdorskim oczekiwaniom; nawciągała się czegoś co określiła jako “ojej, noo przestań…przecież to tylko kurz z lusterka”, zgubiła kolię i posądziła pokojówkę o kradzież, strzeliła focha, a potem na rękach trzeba było wynosić, bo przecież sama nie zjedzie windą. Nie mówiąc już o tym, że winda miała – według niej- niewłaściwy odcień szarości (pięcdziesiąty pierwszy chyba) , a ona, Apteczka przez to może wpaść w szał, albo co gorsza dostać migrenę i puścić pawia dalej niz widzi. I tak zle i tak niedobrze…
Sasiedzi słyszeli jeszcze jak krzyczała “nie potrzebuję żadnej Viagry! ŻADNEJ!”. Był to jawny przytyk do taboretu Gepetto i jego nietypowej relacji z różowym ptakiem (sic!). I co zrobisz, jak nic nie zrobisz?
Kliknij tu, aby obejrzeć jak apteczka wyglądała przed reanimacją.
Za pomoc w wykonaniu tych malusieńkich tabliczek serdecznie dziękuję Beacie z A(qra)tnie. http://aqratnie.blogspot.com/
razem tworzą świetny komplet-dziękuję za zaufanie:))